niedziela, 8 stycznia 2017

Hej dziewczyno spójrz na misia - czekoladowego misia... On poprawi humor Ci...

Pozostając w temacie czekolady ( i piosenek we własnej interpretacji :D), dziś rozbieramy złotego misia od Lindt, a robię to dla tego, że sama kiedyś chętnie bym się dowiedziała, czy warto wydać średnio te 15 złoty, na czekoladową figurkę z ozdobnym serduszkiem na szyi. Wciąż bym się wahała, gdyby nie to, że dostałam go w prezencie z kalendarza adwentowego na Facebooku, tak więc teraz mogę go bezkarnie rozebrać na części pierwsze 😋.
Złoty miś prezentuje się naprawdę godnie na półce, spokojnie mógłby postać tam jeszcze trochę, ale za długo nad nim myślałam, żeby od tak zostawić go w spokoju. Poza tym ten jego naszyjnik z serduszkiem bardzo mi się podoba i głęboko rozważam zrobienie z niego własną biżuterię, Chokery są teraz modne 😈. Niestety sznurek choć z solidnego materiału na szyje za krótki, ale za to jaką śliczną i słodką bransoletkę mam :D No dobra ale nie o opakowanie tu chodzi, rozbieramy go...
No i mamy nagiego misia, jest naprawdę ładnie wykonany w każdym detalu, wypukłe oczka, wyraźne napisy i nawet pazurki, widać, że to solidny kawałek czekolady, no i zapach... Naprawdę wyjątkowy, intensywny. mleczny od razu chce się go gryźć ( a tu jeszcze fotkę trzeba strzelić :/). Na myśl o dobraniu się do niego miałam większy uśmiech niż on sam. No i oczywiście szybko zabrałam się do pożerania biednego nieświadomego niczego misia...
Do tematu nie da się podejść inaczej jak przy kawie, bo miś to typowy wyrób mleczny Lindt, 100% czekolady mlecznej w mlecznej czekoladzie. Miś to nie jest jakaś tam figurka gwiazdora za 3 złote w bierdonde czy innym gadzie, to upominek dla szefa czy narzeczonej która lubi zakupy w Posnanii (wcale nie pije to cen w niektórych sklepach). W każdym razie nasz czekoladowy pocieszyciel to dwa razy grubsza czekolada i kilka razy lepsza. Tego smaku nie można porównać z żadną inną czekoladową figurką (poza zajączkiem Lindt, ale przecież to chyba to samo...). Jeśli próbowaliście Lindor to możecie sobie wyobrazić jak smakuje ten zwierzak, bo to dokładnie tan sam smak, nie samej czekolady, ale jakby połączenia z nadzieniem. Powiem wam, że po zjedzeniu tego kawałka ze zdjęcia, zdecydowanie musiałam napić się kawy i już wiedziałam, że do przez kilka dni moje czekoladowe ja, będzie zaspokajane, kawałek po kawałku zjadając złotego niedźwiadka. 

Teraz już wiem, że zamiast wymyślnych bombonierek, czy paczuszek z różnymi kolorowymi ozdobami z czekolady, w przyszłe święta podaruje mojej przyjaciółce, siostrze, chrześnicy i jeszcze kilku osobą słodziaka w złotym futerku z bogatym wnętrzem, on jest smaczniejszy i ładniejszy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz